Potter kierował się właśnie do
salonu, gdzie czekał na niego dyrektor. W między czasie zastanawiał się co mu
powiedzieć . Przed wejściem do pomieszczenia wziął kilka głębokich wdechów i
nacisnął klamkę.
- Profesorze – zaczął niepewnie
Harry, zerkając w oczy dyrektora. – chciał mnie pan widzieć...
- Ależ oczywiście, Harry –
powiedział z naganą w głosie. – Możesz mi powiedzieć, dlaczego opuściłeś dom na
kilka godzin nic nikomu nie mówiąc? I dlaczego jesteś taki poobijany?
- Nie chce o tym rozmawiać.
- Tak, Harry, nie musisz, jednak
wszyscy martwimy się o twoje bezpieczeństwo – wtrącił dyrektor. – Wychodzenie z
domu na kilka godzin w tych czasach nie jest dobrym pomysłem – stwierdził
siwobrody. – Obiecaj mi że było to ostatni raz?
- Obiecuje- powiedział tylko. W głowie mówiąc sobie
„pocałujcie mnie wszyscy w dupę”.
Szedł właśnie do siebie gdy przypomniał sobie, że
Syriusz prosił, by wpadł do niego po rozmowie z dyrkiem. Skręcił wiec w prawo i
zapukał do drzwi.
- Proszę! – Usłyszał.
- Cześć, chciałeś mnie widzieć z tego co pamiętam. -
Syriusz gdy zobaczył chrześniaka zaczerwienił się jak dorodna wiśnia.
- Noo...
Cześć Harry. Słuchaj...
nim z tobą porozmawiam, chciałbym cię za coś przeprosić. Chyba w czymś ci...
znaczy wam przeszkodziłem - stwierdził Syriusz którego od pewnego czasu bardzo
interesowały jego buty.
- Co ty kurwa nie powiesz - burknął Harry, nim
zdążył ugryźć się w język. Syriusz rozszerzył oczy.
- Harry! Słucham?! - Zapytał oburzony łapa.
- Sorry, ale już byłem tak blisko wyznania jej co do
niej czuje. Ale oczywiście ty musiałeś to spieprzyć.
- Czyli jednak coś czujesz do Hermiony – powiedział,
a raczej stwierdził Wąchacz.
Potter przytaknął.
- Ale wiesz co jest najgorsze? - Syriusz pokręcił
głową. - Boje się, że mnie odrzuci. Nie chce spieprzyć tylu lat przyjaźni.
- Trudna sytuacja Harry. Jednak jeśli nie spróbujesz
to się nie dowiesz. A co jeśli ona też cię kocha? - Zapytał starszy.
- Nawet o tym nie marze - odpowiedział młodszy i
zamyślił się.
W tym samym czasie Hermiona stała, przysłuchując się
rozmowie z szeroko otwartymi oczami. Czyli jej przyjaciel, a zarazem miłość,
Harry Potter też ją kocha. Chciała podskoczyć do sufitu z radości, jednak w
porę się opamiętała, przypominając sobie słowa Wybrańca.
Boje się, że mnie odrzuci. Nie chce spieprzyć tylu
lat przyjaźni.
Tylko jak, do diabła, miała pokazać mu, że jej też
zależy?! Z głową pełną od nadmiaru myśli udała się do swojego pokoju. Nie
przysłuchując się rozmowie, która zachodziła na tematy które najbardziej ją interesowały.
- Harry, wracając do tematu naszej
rozmowy... Możesz mi powiedzieć, gdzie ty byłeś do cholery? Martwiliśmy się o
ciebie. - Syriusz wyglądał na wkurzonego.
- W parku byłem - powiedział wymijająco
chłopak.
- I w parku się tak obiłeś? -
Niedowierzał Łapa
- Nieee... kupiłem sobie rower i się
wyjebałe.... ekhem znaczy wywróciłem - stwierdził Harry na co Łapa prychnął.
- Nie kłam, Harry. Widziałem cię na
Nokturnie...- Harry zbladł. Co widział Syriusz?
- Iii???... - Zapytał z przerażeniem w
głosie chłopak.
- I nic... przestałem cię śledzić, gdy
wszedłeś do jakiegoś baru. - Harry uspokoił się. - Jednak powiedz mi do
cholery, dlaczego tak się zachowujesz? Twoi rodzice oddali życie za ciebie, a
ty tak im się odwdzięczasz? Lily i James nie chcieli by tego. - Potter
poczerwieniał ze złości.
- Nigdy się nie dowiem czego by chcieli
a czego nie, ponieważ ten wężowy dureń
zabił ich - wysyczał Harry wstając. Wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Nawet
nie wiedział jak może się mylić i jakie tajemnice skrywa świat czarodziei.
- Harry, przepraszam!! - wykrzyczał Łapa, jednak
Hawry już go nie usłyszał.
O poranku nastolatek postanowił postawić wszystko na
jedną kartę. Zaprosił Hermionę na spacer po parku. Niechętnie się zgodziła,
marudząc coś o bezpieczeństwie, jednak Harry skutecznie ją namówił. No cóż...
miała słabość do jego zielonych oczu.
Chodzili po parku, gdy brunet w pewnym momencie
złapał ją za rękę. Hermiona zatrzymała się patrząc mu prosto w oczy.
- Hermiono... ja chciałem ci coś powiedzieć, no bo
wiesz... ja cię...
- No no... proszę... Kogo my tu mamy. Potter i
szlamka. - Harry momentalnie odwrócił się, słysząc głos Lucjusza Malfoy'a
- Czego tu chcesz, Malfoy? - wysyczał Harry
zdenerwowany, iż przerwano mu w takim momencie.
- Chce zabrać cię do Czarnego Pana, ale w między
czasie zabije twoją szlame. – Harry, słysząc te słowa, wyciągnął różdżkę,
jednocześnie zasłaniając Hermionę własnym ciałem.
- Tylko ją tknij - warknął Harry, jakimś nie swoim
głosem.
- No proszę proszę... obrońca szlam - zadrwił
Malfoy. - Jednak chyba nie liczysz na to, że wygrasz ze mną w pojedynku.
- Tak, liczę na to - warknął Potter, by zyskać na
czasie. Skinieniami głowy i bezgłośnie mówiąc Hermionie, by udała się po pomoc.
Ta z wielkimi oporami pobiegła po
pomoc, asekurowana przez Pottera, który wytworzył tarcze otium*, która odbijała
wszystkie zaklęcia przez pięć minut. Gdy Harry zobaczył, że Hermiona jest już
bezpieczna, zniwelował tarcze rozpoczynając pojedynek.
- Sectumsempra! - krzyknął Potter, a Lucjusz
oberwał w bok zaskoczony tym, iż Wybraniec zna takie zaklęcia,a co dopiero
potrafi je poprawnie rzucić.
- Petrificus totalus! - zawył Malfoy, który nie
chciał ranić Pottera, tylko oddać go Czarnemu Panu.
- Protego - odbił zaklęcie Harry.
- Ignisanguis** - pomyślał Potter, a z jego
różdżki wydobył się płomień. Nastolatek dmuchnął w niego, aż z ognia uformował
się wąż.
- Zaatakuj go - wysyczał Potter w mowie węży.
Wszystko działo się w bardzo szybkim tempie. Wąż
ruszył na Lucjusz,a który stał z otwartymi szeroko oczami. Nim zdążył
zareagować, zwierze oplotło go parząc i dusząc jednocześnie. Harry czekał aż
wąż zabije Malfoy’a jednak przypomniał sobie słowa, które powiedział Hermionie.
"...nie jestem MORDERCĄ, Hermiono..."
- Zostaw go - wysyczał, a wąż zostawił Malfoy’a.
Harry wyszeptał przeciw zaklęcie po czym wąż znikł.
- Drętwota - powiedział jeszcze Harry celując w Śmierciożercę.
Lucjusz padł na ziemie nieprzytomny, Harry związał go jeszcze i czekał nad nim,
aż ktoś w koncu przyjdzie.
- HARYYY!!! - krzyknęła Hermiona, rzucając mu
się w ramiona. Ten objął ją delikatnie, gdyż ból ciała po walce na Nokturnie
był naprawdę nieprzyjemny. Za Hermioną przybiegli Syriusz, Dumbledore oraz
Remus.
Gdy zobaczyli poturbowanego Lucjusza mowę im
odebrało. Przenieśli wzrok na Harry’ego.
- No co, fikał, fikał to się dofikał, nie? - powiedział
Wybraniec, wyraźnie z siebie zadowolony. - Ale wydaje mi się, że ktoś powinien
przenieść go do Ministerstwa Magii, prawda? - Zapytał Potter.
- Ja się tym zajmie - powiedział oniemiały dyrektor
i deportował się z nieprzytomnym Malfoy’em.
- Dobra, wracamy - powiedział Remus.
- Nie, poczekajcie. - poprosił Harry - Hermiono mogę
Cię poprosić?
Ta skinęła głową i oddalili się od dwóch Huncwotów,
o kilka kroków.
- Wiem, że jesteśmy przyjaciółmi, ale kocham cię. - wyszeptał
Potter w jednym tchu.
- Ja też muszę ci coś powiedzieć... Też cię kocham -
powiedziała to podchodząc do niego i całując go mocno w usta.
Syriusz z Remusem, widząc to, co się dzieje
popatrzyli na siebie z szokiem. Jednak po chwili przemienił się w wielki
uśmiech na ich twarzach.
Harry chwycił Hermionę za rękę mówiąc do przyjaciół
- No teraz możemy iść – puścił im perskie oko, a
Łapa i Luniek zachichotali pod nosem. Zupełnie jak James...
Nastał wieczór, Harry dopiero co wyszedł z pokoju
Hermiony. Wpakował się do swojego pokoju gdy zobaczył za oknem dużą sowę.
Odwiązał liścik od jej nóżki i zaczął czytać.
Witaj, Potter!
Widziałem
co zrobiłeś z Lucjuszem. Owszem, było to nawet niezłe, jednak nie masz się co
łudzić, mnie i tak nie pokonasz.
Chcę ci tylko zakomunikować, że
wiem, iż chodzisz z tą brudną szlamą. Do rzeczy, chcę ci przekazać, iż mam jej
rodziców. Jeśli jutro w południe nie przybędziesz do Hogsmeade... Po prostu ich
zabije. Jeśli przybędziesz, zrobimy wymianę. Nie możesz nikomu o tym
powiedzieć, Potter, pamiętaj. Rzuciłem na ten list zaklęcie, po którym dowiem
się iż komuś powiedziałeś, a wtedy zabije ich od razu.
Twój pan i władca -
Lord Voldemort
- Ku*wa - mruknął Harry pod nosem. Nie pozostało mu
nic innego jak iść i ratować rodziców swojej ukochanej...
* z
łaciny - odpoczynek
**
z łaciny - ignis- ogień, anguis – wąż
Jakim cudem, ja się pytam, nie zamieszczono tutaj jeszcze ani jednego komentarza? O.O Myślałam, że zastanę tutaj całą gromadę, przy której zejdę na boczny plan z moimi powiedzeniami jak ciekawie piszecie i tworzycie to opowiadanie, a tymczasem... Ach :d
OdpowiedzUsuńNo, ale nic. Przejdźmy do rzeczy. Więc Harry powiedział wreszcie Mionie co do niej czuje, huh? No, no, szybko to rozwiązaliście, ale się cieszę, nie powiem, że nie ;)
Nie obyło się również bez kilku błędów, lecz (przepraszam bardzo) nie chce mi się ich wypisywać xd W niektórych miejscach zabrakło słowa przez co (choć czasami nie tylko dlatego) zabrakło sensu w zdaniu. Ach, to nie znaczy, że mi przeszkadzało, bo jest ciekawie i nadal będę śledziła losy Potterka ^.^
Ciekawe jest też wtrącenie o jakichś tajemnicach, które skrywa świat czarodziei O.O
Piszcie szybciej, bo chcę je poznać xD Jestem tak ciekawska jak Gryfon normalnie :)
Dziękuję ślicznie za powiadomienie, przepraszam, że czytam dopiero teraz, no i proszę o kolejną notkę *.*
Pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwa WENY ;)
Sakk z http://hp-i-cena-prawdy.blogspot.com/ <3
Witaj :D
OdpowiedzUsuńSory, że tak późno komentuje, ale jakoś czasu brak. Niby wakacji i tak dalej, no, ale cóż :)
Rozdział chyba najlepszy dotychczas jaki pojawił się na tym blogu. Ma w sobie to coś, co każe mi go czytać jeszcze parę razy :) Długość jest odpowiednia. Błędów nie zauważyłam, gdyż byłam pochłonięta czytaniem tego oto rozdziału. Ta rozmowa Harry'ego z Dyrkiem była obłędna. Zdziwiłam się, że Potter zaklnął do Syriusza. I ten pojedynek z Lucjuszem, był niezły. Mam nadzieję, że Harry w końcu powie Hermionie że ją kocha i będą razem. Czekam na nn :)
Pozdrawiam Czarna.
Kolejna komentująca! Ciekawie piszesz, nie jest to może najoryginalniejszy pomysł, lecz ten jakże jest także ciekawy. Przepraszam jeśli cię uraziłam poprzednią wypowiedzią, ale czytałam tak dużo ff na temat Potter'a, że mi się już wszystkie zlewają.
OdpowiedzUsuńSama piszę dosyć nietypowy, ale co my tu o moim. Jestem ciekawa rozwinięcia sytuacji, mam nadzieję, że nie zrobisz z niego takie super ach i och, bo to się robi nudne... Mam nadzieje, ze zrobisz z niego - w pozytywnym tego słowa znaczeniu - psychicznego morderce >_<